Ciekawe, czy posłanka Pawłowicz tak ochoczo zgłosiłaby się zastąpić strajkujące salowe. Najgorzej opłacaną grupę zawodową w Polsce, wykonującą ciężką, niezbyt bezpieczną, a bardzo odpowiedzialną pracę. Kilka godzin szkolenia i pod okiem doświadczonego pracownika mogłaby zmieniać pampersy, dźwigać chorych, opróżniać i myć kaczki, baseny, myć i dezynfekować sprzęty, pomieszczenia, roznosić posiłki, transportować pacjentów, być na posyłki pielęgniarek i lekarzy. Salowe nie strajkują – zmieniają pracę. W szpitalach ich nagminnie brakuje. Te doświadczone, którym nie widzi się już przekwalifikowanie w ostatnich latach przed emeryturą, przejmują cześć obowiązków pielęgniarek, położnych, bo tych też wszędzie już brakuje i oddziały są zamykane.
Żyjemy w kraju, który ma coraz lepiej wyposażone placówki medyczne, ale w którym przyjdzie nam zdychać na zakażenia, zainfekowane odleżyny, bo nie będzie miał, kto koło nas robić, gdy wylądujemy na oddziale. Gdzieś 100-200 km od domu, tym którego jeszcze nie zamknęli, po tygodniach oczekiwania, gdy oddział przemieli kolejkę składającą się z pacjentów z połowy województwa. A historie, jak te sorowe z ostatnich dni, nie będą nikogo szokować, bo będą codziennością. Szybciej, niż wam się wydaje.
#medycyna #zdrowie #szpital #gospodarka
Powered by WPeMatico