Kiedyś byłem kucem, skrajnym…

Kiedyś byłem kucem, skrajnym wolnorynkowcem i przeciwnikiem wszelkiego socjalu.

Wynikało to z pominięcia w mojej głowie problemów, które trzeba rozwiązać.
Tym problemem jest oczywiście brak możliwości podjęcia pracy pewnej grupy osób (chorzy, starzy, dzieci).
Co zrobić z dzieckiem, które nie może pracować, a rodzice to patologia? ~150 000 dzieci w Polsce głoduje (800 000 niedożywionych).
Co zrobić z osobami chorymi, szczególnie na choroby pokroju zespołu downa czy skrajne kalectwo fizyczne?

Musi się pojawić tutaj socjal albo skazujemy ich na śmierć. Ewentualnie żyjemy w idealistycznym świecie, w którym jakoś to będzie i może rodzina się nimi zajmie.

Wolny rynek nie rozwiąże tych problemów. Lecimy dalej:

ZUS – jaki procent osób gdyby nie było emerytury, odkładałoby pieniądze same z siebie? Czy z tytułu nieodpowiedzialności powinniśmy pozwolić takim ludziom umrzeć?

darmowa edukacja (niższa) – jeden z mechanizmów, który napędza gospodarkę, zwiększa świadomość ludzką i poprawia w zasadzie każdy aspekt naszego życia. Daje same plusy, nie widzę minusów.

Darmowa służba zdrowia – znowu dylemat moralny. Czy osoby, które zachorują na raka i nie są bogate, powinniśmy skazywać na śmierć?
.
.
.
Od razu zaznaczę, że dalej nie jestem za programami socjalnymi skierowanymi do osób niepracujących, które mogłyby podjąć pracę. Dalej faworyzuję przekazywanie celowych datków, aniżeli bezpośrednio pieniędzy. Jestem również za ograniczeniem tego typu wydatków do minimum koniecznego, pytanie tylko gdzie to minimum postawić?

Więc innymi słowy – dalej jestem wolnorynkowcem, tylko teraz nie próbuję stosować wolnego rynku tam gdzie nie da się go zastosować (brak zdolności do pracy, brak konkurencji, problem wspólnego pastwiska). Nie jestem już przeciwnikiem wszelkiego socjalu tylko takiego, którego nie dałoby się rozwiązać za pomocą innych mechanizmów np. pracy czy relokacji.

ZAPRASZAM DO DYSKUSJI, UDOWODNIJ MI, ŻE SIĘ MYLĘ

#wolnyrynek #socjalizm #gospodarka

Powered by WPeMatico