#zakupy #inflacja #jedzenie #gospodarka
Radzę się dobrze przygotować na solidne jebnięcie cenowe.
W mojej hurtowni spożywczej ciężko jest przygotować gazetę na kolejny miesiąc, bo producenci żywności nie bardzo wiedzą, jakie ceny sprzedaży nadać na cały okres rozliczeniowy. Dziś jeszcze każdy producent stara się być konkurencyjny i kombinuje jak może, żeby nie sprzedawać drożej od rywali ale przewiduję, ze za miesiąc nastąpi wolna amerykanka.
Jak każdy zakład zapłaci pierwsze zayebiste rachunki za utrzymanie firmy na chodzie, przestanie się zastanawiać nad podwyższaniem cen o grosze a zacznie o złotówki. Co oznacza, że każdy kolejne element łańcucha logistycznego podniesie tę cenę o tyle samo lub bardziej, bo przecież każdy kolejny uczestnik doświadczy podniesienia kosztów.
W każdym kolejnym miesiącu (poza sierpniem, gdzie nastąpiło wyhamowanie) w swoich gazetach promocyjnych podwyższam ceny na poszczególnych modułach produktowych, które powtarzają się w dużej mierze co drugi miesiąc. Za każdą kolejną pracą myślę sobie kpiąco, że „dobrze już było”, po czym uświadamiam sobie, że w porównaniu z dziś to dobrze było jeszcze w lipcu lub czerwcu, bo przecież inflacja galopuje bez chwili wytchnienia – a przecież już wtedy uznawaliśmy, że tragedia i przesranka.
Dużo ludzi będzie miało smutne święta w tym roku. Niech podziękują Tuskowi ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Powered by WPeMatico