Wejdźcie na dowolną dużą stronę z ogłoszeniami motoryzacyjnymi. Znajdziecie tam oferty samochodów na chodzie za 500 i mniej złotych. Znajdziecie za 2 miliony. Ale znajdziecie całkiem dużo w granicach 5-10 tys. aut, w niezłym stanie, do jazdy z punktu A i B, nie psujących się, mogących bez większego wkładu własnego działać jeszcze wiele lat. Jakoś jednak nie słyszałem, żeby kupujący narzekali, że za 5 tysięcy nie kupią nowego Rollsa czy Maserati.
Ale dlaczego chcący kupić nieruchomość tak bardzo narzekają na ich ceny? Narzeka gnój jeden z drugim, że w centrum Warszawy nie może kupić małej kawalerki, bo kosztuje mocno ponad pół miliona. Lub, że w dzielnicy przylegającej nie stać go na kupno większego mieszkania, lub że na obrzeżach (jakaś zasrana Białołęka czy Ursus) nie kupi z rynku pierwotnego. Bo wszystko drogo. I bardzo kurwa dobrze, że drogo! Bo tak to działa.
Tak samo, jak z samochodami. Nie stać cię na nowe Porsche to kupujesz używaną Toyotę. Grunt, że auto jest w zasięgu zarobków, bo 5 tys na samochód nie powinno być dla przeciętnej osoby przeszkodą. Wchodzę więc na serwisy z nieruchomościami i w cenie do 100 tys. złotych znajduję dziesiątki ofert w województwie mazowieckim. A 100 tys. dzisiaj to cena za nieruchomość, która powinna być w zasięgu ręki dla tych, co nieruchomość chcą kupić (na tyle nawet kredyt łatwo dostać przy stałej pracy).
Polska to jest kraj rakowy. Jak zjawisko A jest rakiem, to zjawisko nieA jest rakiem dwa razy większym. Nie inaczej jest z szeroko pojętymi nieruchomościami. Deweloperzy, fliperzy, właściciele mieszkań na wynajem to rak. Ale dwa razy większym rakiem są kupujący, chcący kupić, chcący wynająć.
Na mieszkanie czy szerzej nieruchomość stać większość pracujących Polaków. Ale jeśli jaśniepaństwo chce mieszkać w nowych mieszkankach albo w centrum czy w ogóle w Warsiiiiawie, to sorry. Tak samo jak nie będziecie jeździć nowym Ferrari, tak samo takich nieuruchomości mieć nie będziecie.
Normalny człowiek zna swoje możliwości i np. zarabiając te 3000 zł miesięcznie, spokojnie uzbiera na wkład własny w dwa lata te 30000 zł a 70000 weźmie na kredyt (który spłaci w ciągu kolejnych 7-8) i kupi sobie kawalerkę pod Sochaczewem za tyle. A debil będzie wierzył w spadki cen w centrum miasta i fantazjował o mieszkaniu w Żaglu obok Lewandowskiego.
Mam nadzieję, że roszczeniowe ćwoki liczące na spadek cen mieszkań dostaniecie solidnie w dupie, nieruchomości w miastach ciągle będą drożeć, a wasze mokre sny o spadkach nigdy się realnie nie spełnią.
#nieruchomosci #mieszkanie #mieszkaniedeweloperskie #dom #gospodarka #polska #ekonomia #motoryzacja #gownowpis
Powered by WPeMatico