„Anglicy mają takie…

„Anglicy mają takie fajne określenie: penny-wise and pound-foolish. W wolnym tłumaczeniu oznacza to kogoś, kto koncentruje się na oszczędzaniu groszy tracąc przy tym złotówki. Czyli trochę tak, jakby wydać 100 zł na taksówkę, aby pojechać do marketu na drugi koniec miasta, gdzie akurat mają Harnasia w promocji, kupić kilka zgrzewek i zaoszczędzić dzięki temu 20 zł. Bezsens? No bezsens.

To oczywiście był przejaskrawiony przykład, ale niestety, przykro mi to mówić, lecz całe życie spotykam się w Polsce z taką właśnie postawą. Dziś po raz kolejny, gdy czytam sobie w internecie komentarze na temat podwyżek dla posłów, ministrów itd.

„Ch*je, złodzieje, jak można tak w kryzysie tyle sobie dawać, a przeciętni ludzie w Polsce to ile zarabiają…?! Skandal!”.

Problem w tym, że to nie jest takie proste i nie można oczekiwać, żeby minister lub nawet poseł zarabiał kwoty podobne do tych, które dostaje przeciętny Kowalski będący np. kierowcą autobusu czy jeżdżący wózkiem widłowym po magazynie. To byłaby totalna patologia, której skutków większość krzyczących sobie nie uświadamia – i nie mam o to do nich pretensji, bo nie każdy musi się orientować w takich sprawach. Postaram się więc to wytłumaczyć w sposób możliwie najprostszy.

❌ Otóż po pierwsze obecne zarobki ministrów czy posłów w zestawieniu z rynkiem specjalistów komercyjnych to jest żart. Przykładowo mam kolegę, który jest przedstawicielem handlowym sprzedającym sprzedający pasze i środki ochrony roślin rolnikom. Zarabia 3-krotnie więcej niż poseł i więcej niż minister. Ma stałych odbiorców i w zasadzie tylko zbiera zamówienia, czasem pozyska nowe gospodarstwo. Jaka to odpowiedzialność w zestawieniu z ministrem finansów, który zarządza miliardami z naszych podatków…? Praktycznie żadna – wszak to tylko przedstawiciel handlowy, prosta robota w sumie. A weźmy teraz np. ekspertów od podatków, którzy zarabiają komercyjnie kilkukrotnie więcej od premiera! Rezultat: mało który dobry specjalista myśli o karierze w parlamencie czy pracy w ministerstwie, bo mu się to zwyczajnie nie kalkuluje.

❌ Druga rzecz, o której jakieś 90% Polaków zapewne nie ma pojęcia, to Teoria Wyboru Publicznego oraz Teoria Politycznej Pogoni Za Rentą. Nie będę ich tutaj szczegółowo opisywał, ponieważ zajęłoby to pewnie z kilka stron A4. Zainteresowanym polecam sobie o tym poczytać (są chociażby materiały opracowane przez CBA), ale skupię się na tej drugiej, czyli pogoni za rentą. W skrócie wygląda to tak, że politycy często świadomie generują takie regulacje, które można korzystnie „sprzedać” za głosy wyborców (np. 500+) lub za łapówki od różnych grup interesów. Często takie grupy interesów są dla polityków lepszym partnerem do takiej wymiany niż rozproszony elektorat, ponieważ mają one konkretne przedstawicielstwa i łatwiej z nimi negocjować. Zaś rozproszeni i nieuświadomieni wyborcy są pozbawieni możliwości wywierania skoordynowanego wpływu. Dodajmy teraz do tego słabo opłacanych polityków i mamy gotowy przepis na korupcję. Kto za to płaci…? Tak, ci krzyczący, że politycy za dużo zarabiają. Prosty przykład sprzed lat:

Na skutek lobbingu / korupcji wprowadzono korzystne dla polskich producentów ograniczenia w obrocie cukrem. W efekcie średnie ceny cukru w kraju podskoczyły o 52%, a wartość „renty” uzyskanej przez monopolistów wyniosła 30% wartości produkcji sprzedanej branży cukrowniczej.

Tak właśnie działa w praktyce tzw. polityczna pogoń za rentą. Ludzie krzyczą, że wydajemy kilka milionów więcej z budżetu na zarobki posłów, co ma być skandalem, a nie dostrzegają, że na skutek złych regulacji ogół obywateli traci setki milionów. A regulacje są złe, bo zamiast specjalistów i ekspertów mamy „przydupasów” partyjnych liderów. I to są dopiero prawdziwe skandale.

❌ Trzecia kwestia, która wiążę się z punktem pierwszym i drugim, czyli niskie wynagrodzenia powodują, że o ważnych rzeczach decydują miernoty, które nie dość, że mają większą motywację do kradzieży i defraudacji, to jeszcze robią to nieudolnie. A dobrze kraść to trzeba umieć! Bo jeśli miernota chce ukraść 1 milion PLN, to często zmarnuje przy tym kolejne 3 miliony PLN z publicznych pieniędzy. Tak to często działa i warto mieć tego świadomość. Specjalista wysokiej klasy, dobrze opłacony, miałby mniejszą motywację do kradzieży, a jeśli już by się jej dopuścił, to zmarnowałby np. tylko 1 milion, a nie 3 miliony. Społeczeństwo więc poniosłoby mniejszą stratę.

❌ Czwarta kwestia to odporność na idiotyczne pomysły narzucane przez górę partyjną. Oczywistym jest, że zupełnie inną sytuację będzie miał np.:
– były nauczyciel religii bez doświadczenia managerskiego, dla którego zarobki rzędu 7-8 tys. PLN na miesiąc to jak złapać Pana Boga za nogi,
– a zupełnie inną dobry specjalista, który na rynku komercyjnym bez problemu zarobi np. 30 tys. PLN / miesiąc i bycie posłem to nie jest szczyt jego możliwości.
Życzyłbym sobie, aby w parlamencie zdecydowaną przewagę mieli ci drudzy, ponieważ siłą rzeczy wymusiłoby to wyższą jakość podejmowanych decyzji. Oczywiście nie stałoby się tak jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, ale stopniowo moglibyśmy podnosić jakość zarządzania politycznego – pod jednym wszak warunkiem: POLACY MUSZĄ DOJRZEĆ DO TEGO, ABY GŁOSOWAĆ ŚWIADOMIE I NA WŁAŚCIWYCH LUDZI, a nie tylko opierając się na kryterium „jest na górze listy mojej ulubionej partii = musi być dobry”. Wiem, wymagam wiele, ale jeszcze jakieś złudzenia we mnie pozostały…

Reasumując

Zdaję sobie sprawę, że takie podejście jest mało popularne i dla niektórych mocno kontrowersyjne. No ale trudno, bo tak właśnie uważam – jeśli ktoś ma argumenty przeciwne, to zapraszam do dyskusji. Stoję więc na stanowisku, że do wynagrodzeń polityków powinniśmy podejść jak do wynagrodzeń managerów w prywatnych firmach. Czyli jeśli firma chce być konkurencyjna, to musi mieć dobrych pracowników, odpowiednio opłacanych. Stać nas na to jako naród, natomiast nie stać nas na bycie penny-wise and pound-foolish, czyli na pozorne oszczędności związane z zatrudnianiem za małe pieniądze nieudaczników – a nie wiem, czy czasem większość z obecnych posłów nie załapałaby się pod tę kategorię. No i tutaj mamy mały zgrzyt, ponieważ UWAŻAM, ŻE WIELU OBECNYCH „mężów stanu” NA TE PODWYŻKI ABSOLUTNIE NIE ZASŁUGUJE.

Ale trudno, trzeba myśleć przyszłościowo, bo może dzięki tym podwyżkom w następnej kadencji będziemy mieli więcej ekspertów w sejmie, a mniej zawodowych polityków…? Bo obecną kadencję parlamentu ja już spisałem na straty – chodzi o te przyszłe. Oczywiście, przy okazji najlepiej byłoby tutaj wypracować odpowiednie kryteria oceny pracy ministrów czy parlamentarzystów i w jakiś sposób powiązać to z ich wynagrodzeniem (np. duże premie za osiągnięcie konkretnych rezultatów). Ale to jest do zrobienia. Na ten moment ważne jest jednak to, aby uświadomić jak największej liczbie osób jak te mechanizmy i zależności funkcjonują. Na spokojnie, bez denerwowania się i bez emocjonalnego podejścia – już dosyć nas ta cała polityka polaryzuje.”

Albo jak Trump, powinni być syci i politykę traktować jako kolejny cel lub hmmm uniesienie patriotyczne, rodzaj dziedzictwa.

#bialekolnierzyki #gospodarka #polska #polityka

źródło

Powered by WPeMatico