Motyw który jest na razie bardzo pomijany, to fakt, że koszty zniszczenia gospodarki by ratować emerytów 65+ spadną na młodych, którzy często stracą pracę czy oszczędności. Oznacza to, że nie będą mieli dzieci – po prostu urodzi się ich mniej, bo jeśli ktoś nie ma stabilnej sytuacji to raczej nie myśli o posiadaniu dzieci (z wyjątkiem patusów 500+).
Całe pokolenie dzieci… po prostu się nie urodzi: ich rodzice nazwijmy to „lata średnie” poświęcą na próbach dorobienia się czegokolwiek – problem znikającej klasy średniej trwa w Polsce od dawna; bo każdy kto się choć trochę dorobi jest jebany z każdej strony (np. oprocentowanie lokat poniżej inflacji już przed koronowirusem) – nie wspominając o księżycowych pomysłach typu płaca minimalna 4000 brutto, który przypomina czasy PRL – gdzie każdy miał gówno, ale po równo.
Patrząc na zachowanie starych dziadów, którzy mają gdzieś kwarantannę (co dotyka głównie młodych – nie mają pracy, dziady na emerturze i tak żyją z pracy innych) – pojawia się pytanie po co ich ratować.
Dopiero po kilkudziesięciu latach będzie można zobaczyć ile dzieci się urodziło w 2020, czy 2021 – i porównać z innymi okresami. Podejrzewam, że dzieci będzie mniej.
Tutaj są wykresy które pokazują zmniejszenie urodzeń w wyniku kryzysu w 2008 roku:
https://www.bbc.com/news/business-45478670
#koronawirus #gospodarka #polska
Powered by WPeMatico