hodowca norek i prezes Instytutu Gospodarki Rolnej Szczepan Wójcik. Przemysł futrzarski w Polsce zapewnia bezpośrednio 13-15 tys. miejsc pracy. Dodatkowo dochodzi do tego kilkadziesiąt tysięcy pracowników branż kooperujących. Mówimy zatem o przeszło 50 tys. osób, których przyszłość jest zagrożona przez nieodpowiedzialne pomysły niektórych polityków. Fermy budowane są na wsiach, w biednych rejonach Polski, gdzie bezrobocie już teraz jest najwyższe. Wprowadzenie zakazu w Polsce to strzał w stopę. Należy również pamiętać, że przemysł futrzarski generuje co roku wpływy do krajowego budżetu na poziomie 2 mld zł.
– Kto skorzysta najbardziej, jeśli parlamentarny Zespół Przyjaciół Zwierząt przeforsuje ustawę kasującą hodowle zwierząt futerkowych?
– Na likwidację polskich ferm z niecierpliwością czekają nie tylko Duńczycy czy Finowie (obok Polski najwięksi europejscy potentaci w branży), lecz także Rosjanie, Ukraińcy i Chińczycy. To tam najpewniej przeniosą się hodowle. Proszę sobie wyobrazić, jak traktowane będą zwierzęta w Rosji czy w Chinach – w krajach, w których nie dba się nawet o prawa człowieka. Podsumowując – zamkniemy miejsca pracy na prowincji, pozbawimy się ogromnych wpływów do budżetu, a dodatkowo pogorszymy tylko los zwierząt. Absurd!
– Pomiędzy hodowcami zwierząt futerkowych a producentami drobiu i ryb od wielu lat trwa ścisła współpraca. Dzięki tej kooperacji wspomniane branże mogą prężnie działać, a kapitał zostaje w Polsce. Inaczej będzie, jeśli dojdzie do likwidacji branży futerkowej, na rodzimy rynek wejdą niemieckie firmy utylizacyjne.
– Jednym z ciekawych wątków, jaki pojawia się w sprawie zakazu hodowli, jest kwestia utylizacji, czyli spalania odpadów. Obecnie hodowcy zwierząt na futra skupują od producentów drobiu czy ryb odpady odzwierzęce, czyli wszystko to, co zostaje z produkcji i nie nadaje się do spożycia przez człowieka. Resztki te sprawdzają się doskonale jako karma dla zwierząt mięsożernych, w szczególności dla norek amerykańskich, które są najczęściej hodowanymi w Polsce zwierzętami na futra. Przetwórstwo rybne i hodowla drobiu w wyniku produkcji wytwarzają 1 mln ton odpadów.Około 750 tys. ton tych odpadów jest sprzedawane producentom karmy dla zwierząt futerkowych i dzięki temu do kieszeni przetwórców rybnych i hodowców drobiu wraca nawet 600-700 mln zł. Co stanie się z odpadami, kiedy przemysł futrzarski zostanie zniszczony?
– Co się stanie?
Hodowcy i przetwórcy nie będą mogli już sprzedawać odpadów hodowcom zwierząt na futra, za to będą zmuszeni do zapłacenia za utylizację wszystkich odpadów (łącznie ok. 1 mld zł rocznie). To spowoduje podwyżki cen żywności nawet do 10 proc. Warto zauważyć, że na rynku utylizacyjnym panuje monopol zagranicznych, głównie niemieckich spalarni. Można przewidzieć, że na skutek zakazu nastąpi podwyżka cen za utylizację i przetwórcy rybni oraz hodowcy drobiu podniosą ceny, przez co nie będą już tak konkurencyjni na świecie, więc zmniejszy się eksport drobiu. W ubiegłym roku niemiecka firma SARIA otrzymała zgodę od UOKiK na przejęcie wyłącznej kontroli nad trzema polskimi spółkami zajmującymi się spalaniem odpadów pochodzenia zwierzęcego. Widzimy zatem, że eliminacja polskiego przemysłu futrzarskiego doprowadzi również do monopolizacji potężnych zachodnich korporacji na polskim rynku utylizacyjnym.
#polityka #bekazpisu #bekazlewactwa #antypolonizm #gospodarka #polska
Powered by WPeMatico