154 + 1 = 155
Tytuł: Ekonomia w jednej lekcji
Autor: Henry Hazlitt
Gatunek: ekonomia
Ocena: ★★★★★★★☆☆☆
„(…) całą ekonomię można zawrzeć w jednej lekcji, a lekcję – w jednym zdaniu. Sztuka ekonomii polega na tym, by spoglądać nie tylko na bezpośrednie, ale i na odlegle skutki danego działania czy programu; by śledzić nie tylko konsekwencje, jakie dany program ma dla jednej grupy, ale jakie przynosi wszystkim.”
Właściwie to ten cytat z początku obrazuje o czym jest ta książka, to jest takie tl;dr. Bo dalej już mamy na konkretnych przykładach opisane działania rządu amerykańskiego w latach mniej więcej czterdziestych dwudziestego wieku, kiedy to książka została napisana. Największy nacisk autor kładzie właśnie na skutki na pierwszy rzut oka niewidoczne (i pomijane przez orędowników tych działań, bądź celowo, bądź na skutek niewiedzy – ale to już mój domysł), a szkodliwe dla społeczeństwa jako całości, przeciwstawiając je korzyściom, jakie są podnoszone przy ich realizacji (i są rzeczywiste), ale dotyczą tylko jakiejś uprzywilejowanej grupy interesu. Innymi słowy pokazuje, że żeby zyskać mógł ktoś, stracić musi ktoś inny, a często w długim okresie tracącym jest całe społeczeństwo, łącznie z tymi, którzy na początku zyskują.
Poszczególne rozdziały to tak naprawdę modele pewnych zjawisk. A modele, jak to mają w swojej istocie opierają się na założeniach. I są o tyle dobre, o ile dobre są założenia, zarówno te dotyczące warunków brzegowych, jak i samych mechanizmów. I nigdy nie będą całkowicie zgodne z rzeczywistością.
Moim zdaniem ta pozycja jest o tyle dobra, że w prosty sposób obrazuje jak w idealnych warunkach powinien działać rynek, więc pozwala zrozumieć istotę zachodzących na nim procesów. Z tym, że trzeba podkreślić, że idealnych warunków w rzeczywistości mieć nie będziemy. Choćby z tego względu, że ludzie są egoistyczni, bardziej interesuje ich więc ich własna pozycja niż dobro ogółu, więc zawsze będą istnieć grupy interesu, które będą lobbować za korzystnymi dla nich rozwiązaniami. I niekiedy uda im się te propozycje przeforsować. Szczególnie, kiedy grupa interesu jest na tyle duża, że politykom opłaca się dokonać pewnego rodzaju transakcji, w której za swoje decyzje „kupią” głosy członków tej konkretnej grupy. Drugą sprawą jest horyzont czasowy – ludzie częściej myślą na krótką metę niż długookresowo.
Z tego względu, moim zdaniem, próba przekładania w stu procentach tego, co autor głosi na rzeczywistość, jest też pewnym (choć innym) rodzajem krótkowzroczności. Jednak, żeby móc zrozumieć złożoność rzeczywistych procesów trzeba dokładnie zrozumieć podstawy. I jeśli tak potraktuje się tę pozycję, to uważam że jest bardzo dobra.
Moją ocenę zaniżyło to, co dla innych może być zaletą. Procesy, które są opisane w tekście są (właśnie!) opisane. To znaczy tam jest ciągły tekst. Do mnie jednak dużo bardziej przemawiają tabele i wykresy.
Myślę też, że żeby wyrobić sobie swoje własne zdanie, należy sięgnąć też po argumenty drugiej strony. Stąd na liście moich pozycji „do przeczytania” pojawia się Keynes.
Wpis dodano za pomocą strony: https://bookmeter.ct8.pl
#bookmeter #ekonamia #gospodarka
Powered by WPeMatico