#gospodarka #inflacja #pis #polityka
Przygotujcie się psychicznie.
Pierwszym etapem było niszczenie małego handlu poprzez likwidację handlu w niedzielę. Nie bezpośrednio, zwyczajnie standardowy konsument odzwyczaił się od małych sklepów na rzecz robienia kontenera zakupów najpóźniej w sobotę wieczorem w popularnej stonce lub lidlu.
Kolejnym etapem podwyżka kosztów pracy w postaci ciągłego powiększania pensji minimalnych. Jasne, biedny człowiek odczuje, że ma w portfelu nieco więcej, natomiast jego pracodawca musi zapłacić za niego ze 3 razy większą różnicę w podwyżce. Którą przerzucą na cenę wyrobu końcowego.
Teraz dochodzimy do obciążania przedsiębiorstw kosztami energii i prądu, znów ze trzy razy większymi niż biednego człowieka, który zresztą dostanie w dupę również bezpośrednio. Obciążenia przerzucą na cenę wyrobu końcowego.
To 3 strategiczne wydarzenia, które doprowadziły do tego, że od stycznia za kartonik kaszy gryczanej zapłacimy w sklepie minimum 6 złotych ale raczej 7. W biedronce lub lidlu o złotówkę mniej. Wiedzę swoją opieram na wglądzie w porozumienia handlowe między producentami a moją hurtownią, z którego to porozumienia biorę cenę sprzedaży przez producenta, doliczam marżę ok. 10% dla mojej firmy i kolejne tyle dla sklepu końcowego i jakoś tak wyjdzie.
Przy okazji ogólnego złodziejstwa wszystkiego co się da, dano jednocześnie chwilowe złudzenie lepszego życia ludziom, którym żyło się najbiedniej. Teraz oni sami zapłacą za to najwięcej, bo przecież to ich będzie stać na dużo mniej niż jeszcze do niedawna a człowiek zarabiający okolice tzw. średniej krajowej poradzi sobie jako tako, ewentualnie zrezygnuje z wydatków na bzdurki osobiste typu urlop nad morzem. Ludzie wg ideologii popaprańców zaliczani do kasty bogatych (czyli powyżej średniej krajowej) odczują to w taki sposób, że urlop na Kanarach zamienią na urlop w Karpaczu. Magnaci udadzą się do hacjend wybudowanych wcześniej na plażach ciepłych krajów bo tam zapłacą mniej za ostrygi.
Jak ktoś zakochany w tych złodziejach przejrzy na oczy to dobrze, jak nadal będzie wierzył w diabła Tuska to koniec końców może go będzie stać na zupkę chińską na każdy posiłek. Ile dzięki temu pożyje, nie wiadomo ale raczej krócej, niż gdyby miał się odżywiać rzeczami nieprzetworzonymi fabrycznie.
Pan z obrazka tego nie odczuje. Ludzie, którzy z telewizora mówią, że nie ma się czym przejmować, bo za granicą jest gorzej, tym nardziej.
W tym miejscu pieski pana prezesa mogą mieć używanie, niech zapracują godnie na swoje wynagrodzenie ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Powered by WPeMatico