Kojarzycie zegarki marki Rolex, prawda? Postanowiłem napisać krótki tekst o tym jakim wyzwaniem może być kupno zegarka tej marki, bo niezorientowani w temacie mogą nie zdawać sobie sprawy jaki to zabawny temat ( ͡° ͜ʖ ͡°).
Firma ta jest znana praktycznie każdemu, nawet jeżeli nie interesuje się zegarkami. Dzięki doskonałemu marketingowi jest też synonimem luksusu oraz sukcesu. Pomimo tego, że w zegarkowym świecie Rolex to tylko marka ze średnio-wyższej półki, to nie zmienia to faktu, że produkuje wspaniałe zegarki: trwałe, dokładne, o ponadczasowym design’ie, które bez wstydu będzie można nosić nawet 30 lat po zakupie. Nie są przy tym jakoś szczególnie drogie: 7000-9000 euro to nie jest zabójcza cena dla przedstawiciela zachodniej wyższej klasy średniej (co innego oczywiście w Polsce). Powyższe cechy, połączone z postrzeganiem marki, mają dodatkowy efekt: Rolexy trzymają wartość, zarówno używane, jak i przechowywane w pudełkach dla celów inwestycyjnych.
Jaki jest skutek wszystkich opisywanych czynników? Poszczególne modele Rolexa (sportowe w stali) są bardzo, ale to bardzo pożądane. Rolex wykorzystuje to perfekcyjnie. Zamiast znacząco zwiększyć produkcję (obecnie to około 800 000 zegarków rocznie), oni utrzymują ją na dawnym poziomie, pomimo ciągłego wzrostu zainteresowania.
Co to oznacza dla klientów? Ano to, że wchodząc do punktu sprzedaży nie tylko nie możesz kupić najbardziej pożądanych stalowych modeli (Submariner, GMT Master II, Daytona), ale też nie zobaczysz ich na żywo przed kupnem. Sprzedawcy ich po prostu nie mają, kupujesz więc kota w worku. Przymierzyć i kupić od ręki, lub z krótkim okresem realizacji można tylko modele podstawowe, albo ,,specjalne” (o czym później).
Jak więc dostać wymarzonego Rolexa? Trzeba wpisać się na listę oczekujących. Nie jest to jednak klasyczna lista kolejkowa, gdzie z czasem przesuwasz się do góry, gdyż autoryzowani dealerzy…sprzedają zegarki komu chcą. A kogo wybierają? Oczywiście najbardziej rokujących klientów. Czyli jak jesteś znanym polskim multimilionerem i pojawisz się w butiku, to zapewne dostaniesz wskazany przez siebie model w ciągu kilku dni/tygodni. Czasami dostaniesz go od ręki, bo w głębokich sejfach czasami trzymają takie zegarki na wypadek gdyby pojawił się ktoś taki. Plebsowi pozostaje wpisanie się na listę i oczekiwanie. Jeżeli jesteś stałym klientem wydającym u danego sprzedawcy duże kwoty (nie tylko na zegarki), to czas oczekiwania będzie stosunkowo krótki (kilka miesięcy, lub kilka lat, np. na stalową Daytonę). Jeżeli jesteś szaraczkiem z ulicy, to czas oczekiwania może wynosić od kilku lat do nieskończoności – jak wspomniałem lista oczekujących to de facto lista prestiżu klientów, zegarki zostaną więc zaproponowane najlepszemu klientowi na liście. Jeżeli po Twoim zapisie pojawią się potem lepsi klienci, to automatycznie polecisz w dół na liście oczekujących.
Możesz oczywiście polepszyć swoją sytuację tworząc ,,relację” ze sprzedawcą, czyli po prostu wydając u niego mnóstwo pieniędzy, na biżuterię, zegarki innych marek, albo na złote/diamentowe/platynowe modele Rolexów. Tego rodzaju ,,budowanie relacji” ma jednak pewną wadę – zawsze znajdzie się ktoś kto i tak wyda więcej od Ciebie i będzie ważniejszym klientem. A skoro jesteśmy przy złotych modelach, to należy wspomnieć o jednej rzeczy. Każdy z modeli na które istnieją kolejki jest dostępny od ręki, tyle, że w wersji z metali szlachetnych. Możesz więc kupić sobie np. Submarinera w białym/żółtym złocie, za około 140.000 zł. Jeżeli komuś nie przeszkadza cygańskość/cena/waga takiego modelu, to właściwie cała sytuacja nie jest dla niego problemem.
Trzeba jeszcze wspomnieć o ,,czarnym rynku”. Niezależni, indywidualni handlarze mają czasami wypracowaną pozycję u danego sprzedawcy, bo wydawali u niego dużo pieniędzy. Sprzedawca nawet może nie wiedzieć, że ma do czynienia z taką osobą. W ten sposób taki niezależny handlarz od czasu do czasu zdoła nabyć pożądany model za cenę rynkową. Co się dzieje z takim zegarkiem? Ląduje na platformach sprzedażowych, z przebitką ~50%. Jest to jeden z powodów dla których niektóre modele są tak ciężko dostępne, bo nawet jeżeli jakimś cudem gdzieś pojawi się stalowy model, to często jest kupowany przez takiego ,,flippera”.
Oczywiście jest tego dodatkowy skutek: każdy ze stalowych modeli można nabyć bez najmniejszego problemu, trzeba tylko pogodzić się ze znacząco wyższą ceną. Niektórym to pasuje i kupują zegarki z przebitką cenową, inni wolą próbować szczęścia u autoryzowanych sprzedawców cierpliwie czekając na łut szczęścia.
Ogólnie cała ta sytuacja to cyrk na kółkach, można się nieźle uśmiać gdy na zagranicznych forach czyta się tematy ,,Jak zbudować relację ze sprzedawcą”. Co bystrzejsi zauważają, że w sumie lepiej kupić 40% droższego Submarinera na chrono24, niż płaszczyć się przed AD kupując przedmioty których nie chcesz, tylko po to żeby piąć się w górę na liście kolejkowej ;).
Na koniec trzeba zadać sobie pytanie: czy sytuacja się zmieni? Wszyscy czekali na kryzys, który miał przetasować rynek. Kryzys nadszedł, ale Rolex wstrzymał sobie produkcję i zapewne będzie tak moderował rynek, aby jego zegarki pozostały ciężko dostępnym przedmiotem pożądania. Oni są w tym absolutnymi mistrzami.
#zegarki #watchboners #rolex #rynek #bizuteria #ciekawostki #bogactwo #gospodarka
Powered by WPeMatico