Mieszkam i pracuję w Warszawie. Zarabiam około 6 tys zł na rękę. Mam etat. Obecnie wynajmuję pokój w mieszkaniu za około 1k zł miesięcznie. Jestem w okolicach trzydziestki. Tempo odkładania to około 2,5k zł miesięcznie. Wolne tempo, ale koszta życia i funkcjonowania są wysokie. Gdybym się sprężył, to pewnie mógłbym dojść do oszczędzania około 3k zł miesięcznie, ale musiałbym zrezygnować np z podróży i drobnych przyjemności.
Krótko mówiąc, nie mam na razie możliwości na zakup własnego mieszkania, bo te słynne apartamenty 42 m kw, w rozsądnych lokalizacjach zaczynają się od około 400 tys zł, w górę. A nie chcę za bardzo kupować gdzieś daleko, aby nie poświęcać 2h dziennie na dojazdy i powroty z pracy. Przy takich zarobkach w okolicach października, listopada wpadam w II próg podatkowy więc zarobki spadną mi proporcjonalnie o podatek (z 18% do 32% podatku który będę płacił). Czyli taka trochę egzystencja. Kredyt na mieszkanie, nie uśmiecha mi się, bo to współczesne zniewolenie do 60 r.ż., z zadłużeniem pod korek i zmennymi stopami procentowymi, czyli takie stąpanie po kruchym lodzie. Co począć? Jak to u was wygląda? Czy też macie podobne dylematy? Z góry dzięki za wszelkie sugestie.
#warszawa #pytanie #gospodarka #ekonomia #polska
Powered by WPeMatico